"ZŁOTE RADY"



"-Smoczek sobie z Ciebie zrobiła!"
"-Załóż Jej jeszcze jedną parę skarpet, nóżki ma zimne."
A może słynne: "Nie noś bo przyzwyczaisz!" ?

Wszystkie z troski o Ciebie i dziecko, ale czy warto brać do serca?
Jakie dziecko urodzisz/masz/mieć będziesz wiesz tylko Ty i Ty będziesz wiedziała/wiesz co dla niego najlepsze. Każde jest inne i rodzi się z innymi zapotrzebowaniami. Pisałam, to już kiedyś i powtórzę: Dziecko jest dzieckiem tylko teraz, korzystaj z tego. korzystaj, że potrzebuje Ciebie i Twojej bliskości do pełni szczęścia!
Więc zaczynajmy listę zdań, które każda świeżo upieczona matka usłyszy, choć nie powinna.

Rozpoczynamy od klasycznego:


1) Nie noś, bo przyzwyczaisz!

Czy Ci nie wstyd? Brać w ciepłe, pełne miłości i czułości ramiona swoje dziecko za każdym razem gdy ich potrzebuje? Jak możesz tak krzywdzić swoje dziecko?! Przecież do osiemnastki będzie Ci w nie wskakiwać. No cóż. Prawda jest nieco inna. Dziecko się nie może "przyzwyczaić". Możesz co najwyżej dawać dziecku się wypłakać (aż mnie zalewa pisząc te słowa) i nauczyć, że nie może na Ciebie liczyć w chwili zagrożenia. Tylko nie zdziw się później, że boi się poznawać świat i jest zamknięte w sobie, skoro nie czuła oparcia, gdy najbardziej go potrzebowała. Podczas płaczu/lęku wytwarzany jest kortyzol. Naukowo potwierdzony jest fakt, iż zwiększona dawka kortyzolu u dzieci w dużym stopniu przekłada się na rozwój układu nerwowego. Malutkie ciałko rodzi się z pewnymi zachowaniami, które umożliwia mu przetrwanie. Poczucie bezpieczeństwa jest podstawą. Naszym obowiązkiem jest im to zapewnić. A jak inaczej możemy to zrobić jak nie uśwadomieniem, że jesteśmy blisko, że przy nas nic mu nie grozi? Nawet jeśli płacze za każdym razem, gdy odkładamy dziecko do łóżeczka nie popadaj w frustracje. Dziecko nie jest w stanie inaczej uświadomić Ci swoich lęków. Także tul je, całuj, przytulaj do serca i pokaż, że jesteś w każdej chwili zagrożenia!

2)Chudziutki masz ten pokarm!

Natura jest wspaniała. Kompatybilność matki z dzieckiem w tym zakresie jest czymś niesamowitym. Początki są mega trudne. Nie każdy ma obowiązek lub możliwości zmierzenia się z tym. Sama kiedyś tej rady posłuchałam i modyfikowanym dokarmiałam, bo dziecko co chwilę głodne (nie wiedziałam jeszcze o skokach rozwojowych), bo w laktatorze tylko setka, a Marysia to już 120ml potrafi (jak mogłam pomyśleć, że laktator jest równie efektywny jak dziecko), czy inne "spostrzeżenia" nad uchem. Ewidentnie wynikało to z mojej niewiedzy. Uczę się cały czas i mam nauczkę na przyszłość. Ponowne rozkręcenie laktacji, by Mała cały dzień mogła być na moim mleku wiele mnie kosztowało.

3)Nie reaguj na każde płaknięcie, z czasem zacznie wszystko płaczem wymuszać.

Gwarantuje, że nie zostaniesz zmanipulowana w jakąś grę przez Twoje dziecko, które świata poza Tobą nie widzi. Mogę Ci powiedzieć, że w potajemnych kursach Al kaidy też nie uczestniczy. Płacze, bo mu nudno gapić się w sufit czy podłogę.
Płacze bo potrzebuje Twojej uwagi i głosu.
Płacze, bo nie czuje się pewnie nie mając Cię w zasięgu wzroku. 
Płacze, bo przecież nie powie Ci wprost, że jest mu źle i Cię potrzebuje.
Nie zareagujesz kilka razy, to przestanie. Nie myśl, że osiągnąłeś rodzicielski progres w wychowaniu. Pokazałeś dziecku, że potrafisz lekceważyć Jego potrzeby i nie ma Cię zawsze gdy tego potrzebuje. 

Dziecko będzie pewniej kroczyć po świecie i odkrywać uroki życia mając poczucie bezpieczeństwa i oparcia w rodzicach. 

Mogłabym wypisywać tu masę innych przykładów. Chcę tylko powiedzieć, że jak weźmiesz dziś dziecko do swojego łóżka, to nie oznacza, że masz już skurczybyka w łóżku przez najbliższe lata.
Twój maluszek zaraz zacznie przesypiać całe noce, pewnie rano będzie chciało wciągać pępek razem z Tobą, a jak się chodzić nauczy, to po prostu samo przyjdzie. Ale i to minie i będziesz wracać do tego z uśmiechem na twarzy. Korzystaj z każdej bliskości, które dziecko potrzebuje, z czasem będzie coraz bardziej samodzielne, coraz więcej potrzeb będzie samo zaspokajać, a do tych momentów już nie wrócisz.

P.S: Jak dziecko będzie miało zapalenie ucha, to nie dlatego, że mu czapeczką uszek nie zaciągałaś, jak babunia powtarzała i uszko "przewiało", tylko z powietrza wiruska złapało i wcale przez uszko się dostać nie musiało. :)

ŚciskaMY! 

Komentarze