SLOMIANA WDOWA

Polubić się tego nie da, przyzwyczaić się co najwyżej można, a przede wszystkim zaakceptować i nauczyć się z tym żyć! 
Kiedy poznałam mojego faceta nie ukrywał czym się zajmuje i jak to w rzeczywistości wygląda. Nasze spotkania były szczególnie celebrowane przez fakt, że mieliśmy się tylko na kilka weekendow w miesiącu, później ja starałam się jeździć do Niego, kiedy miałam wolnych kilka dni, a "wspólne" mieszkanie było wspólne bardzo rzadko. Jednak w tygodniu czas zajmowały mi studia, a w przerwach od nich pakowałam walizkę i ruszałam do Niego. Pomyslicie, że jest mi łatwiej, bo się przyzwyczaiłam? Niestety tak to nie działa. Pogodziłam się z tym, ale rozstania bolą wciąż tak samo mocno. 


Po pewnym czasie okazało się, że nasza rodzina się powiększy. Radość i euforia nie trwały zbyt długo, bo fakt- radziliśmy sobie, gdy dzielił nas tysiąc kilometrów, ale dowiedzieliśmy się że zaraz będzie dzielił nas KONTYNENT! 

O nie! Pakuje walizki i w drogę! 
Zostawiłam tu wszystko. Nie mając wyobrażenia co mnie czeka, nie znając języka czy kultury po prostu zamknęłam wszystkie sprawy i poleciałam za miłością mojego życia.

I wiecie co? Ani razu się nie zawahałam. 
Trochę bałam się że nie będziemy potrafili znosić się 24/7. Po prostu nie będąc tego nauczeni. Na szczęście zaraz puknęłam się w głowę: "Magda, przecież czekałaś na to cały związek. W końcu będziecie razem!!" I to była pierwsza i ostatnia obawa, która szybko minęła.

 Bycie małżeństwem to jedno, ale dziecko sprawiło, że staliśmy się rodziną.

Odrebna jednostką za którą ja również jestem odpowiedzialna. Wiedziałam, że robię dobrze. 
I stało się. Moja przygoda z USA rozpoczęta. 
W końcu miałam Go na wyciągnięcie ręki. Co prawda zdarzały się sytuacje, że musiał wyjeżdżać. Na 24h, tydzień, miesiąc. Nieuniknione. Ale przez większość czasu miałam Go dla siebie. Czułam się dumna mogąc gotować mu obiadki, gdy wracał z pracy, robić mu drugie śniadanie, gościć Jego znajomych, pokazywać mu jaką rodzinę chce mu stworzyć. Pomyslicie "Matka Polka przy garach, On tyra na rodzinę". Poniekąd tak. Ale gdy urodziłam, to On siedział w kuchni, biegał z odkurzaczem i dbal by niczego mi nie zabrakło, bym o nic nie musiała się martwić. Ja gdy będę miała możliwość chce pójść do pracy. Choćby dorywczo,  bo nie nauczono mnie leżeć i pachnieć. Teraz jednak wychowuje półroczne dziecko, jest tak a nie inaczej. I jestem w pełni usatysfakcjonowana mogąc zajmować się córką, mężem i domem. Czuję się dobrze w tej roli. Wciąż się jej uczę, ale nic nie daje mi większej radości od dwóch najważniejszych uśmiechów. 

To, że rozstania odczuwałam bardziej z małym dzieckiem jest oczywiste. Mieliśmy rytuały, On wyjeżdżał, więc układałam je sobie na nowo, wracał i znów zamykamy koło. 

Jednak trzeba pamiętać, że powrót męża, to nie odwiedziny jakiejś tam kuzynki. Mimo tego jak często i jak długo trwają rozstania nie można traktować Go jako gościa, a pełnoprawnego członka rodziny! To mimo wszystko wymaga dużo poświęcenia, które zrozumie tylko kobieta w mojej sytuacji.


Dwa miesiące temu wróciłam do Polski. Nie wybaczyłabym sobie gdyby mój Tata nie poznał swojej wnuczki. A czas niestety był naszym wrogiem. Marysia spędziła cudowny miesiąc z Nim. A ja patrzyłam z boku jaki był dumny. Jak mógł po prostu patrzeć na Nią godzinami. Niestety w Święta już Go nam zabrakło. 

Tata Marysi również nie mógł do Nas dotrzeć. Dlatego cieszę się poniekąd, że Marysia nie będzie miała takich wspomnień, a za rok będę starała się zapewnić Jej zdecydowanie lepsze! 

Tatuś dojechał do Nas w sylwestrowy wieczór. Z rozłąk jedynym pozytywem jest większy szacunek do czasu spędzonego wspólnie. Staramy nacieszyć się sobą, choć jak w każdym związku są też gorsze momenty. Mimo wszystko mogę stanowczo powiedzieć: 

WOLE TRZASKANIE DRZWIAMI OD ROZMOW WIDEO.
Wolę pokłócić się z Nim o błahostkę, ale nie obawiać się że usnę sama, niż być w  idealnym związku, a mieć Go głównie w ekranie telefonu.

My pożegnaliśmy się wczoraj. Przed nami najdłuższe rozstanie. 9 miesięcy kontaktu telefonicznego. Jeszcze to do mnie w pełni nie dotarło. Układam sobie plan, by absorbować swój czas na 110%. Niestety cokolwiek by człowiek nie robił tesknota i tak towarzyszy w każdej części dnia. Także możesz umawiać się ze znajomymi, pójść na siłownię, basen, zajmować się dzieckiem, ktore potrzebuje ciągłej uwagi, ale nie unikniesz tęsknoty. Najgorsza przychodzi właśnie o tej porze. Kiedy wracasz do łóżka i mimo, że masz je całe dla siebie zawsze zajmujesz tylko swoją stronę. Ta obok jest Jego. I odliczasz dni, aż kładąc na niej rękę nie będzie tylko zimnym prześcieradłem...



Dobrej nocy. 🌠


Komentarze