Życie na amerykańskiej bazie wojskowej.

Cokolwiek nie napiszę i tak będzie to nudniejsze niż rzeczywiste przeżycia. Ale postaram się oddać rzeczywistość możliwie wyczerpująco i ciekawie.

Wyobraźcie sobie podróż do Niemiec. W moim przypadku była to Bawaria. Nic nadzwyczajnego biorąc pod uwagę, że nie była to moja pierwsza wizyta w Niemczech.
Dojeżdżamy do "bramy". Szlaban, mundurowi i wysiadka z auta by zrobić 24-godzinną przepustkę (wtedy nie mialam jeszcze książeczki wojskowej). Niestety przepustki musiały być odnawiane co dobę, bez względu na to ile dni zamierzałam tam spędzić. Cyk fotka, podstawowe informacje moje i osoby "wprowadzajacej", kod kreskowy i jesteśmy za pierwszą bramką. Po lewej ogromny parking, a na nim czołgi, hamery czy inne sprzęty wojskowe. Po prawej budynki pracownicze i dojeżdżamy do kolejnej bramy. Mundurowy skanuje książeczkę męża, moją przepustkę i oto jestem. Pierwsze odczucia? Były dopiero o 6:30 kolejnego dnia, gdy z pokoju słyszałam, wciąganie flagi na główny maszt i pierwsze tego dna salutowanie do flagi. Ot rozpoczął sie dzień! Za chwilę widzę przez okno biegnących, śpiewających żołnierzy, motywujących ich podoficerów! Jakby kadr z filmu dla mnie, a zwykły, codzienny wf dla nich! 7:30 szybki prysznic, sniadanie i każdy na swoje stanowisko. Czy do sztabu, czy do części cwiczeniowej, logistycznej. Wszystko na bazie miało swoje miejsce. Mimo tylu wizyt tam nie mogłam powiedzieć, ze jeździłam do Niemiec używając dolara jako waluty, kupując w amerykańskich sklepach, amerykańskie produkty, jedząc amerykański FastFood, czy używając tylko jezyk angielski. WSZYSTKO AMERYKAŃSKIE! WSZYSTKO! Małe Stany w Bawarii. Tylko przejazdy czołgów i odgłosy strzelania na porządku dziennym.

Po pewnym czasie mąż musiał opuścić Niemcy. Rotacja odbywa sie co 2-3 lata. Czas na nasze Fort Riley. Nie wizyty na bazie, a normalny dom i stałe zamieszkanie. Pierwszy dzień, przywitał nas ogromny hałas. Jako jedyna z osób na osiedlu wylecialam na zewnątrz! I cóż widze? Helikopter wojskowy ćwiczy sobie lądowanie kilkaset metrów obok. No przecież normalka. Przez kolejne dni, zazwyczaj w tych samych wieczornych porach były nagłe huki! I to takie, że nie tylko było je słychać, ale też czuć! No chałupa sie trzęsła! Po kilku dniach okazało się że to tylko testowanie nowej broni na poligonie. 🤷 Byłam zdumiona, że na nikim Nie robi to najmniejszego wrażenia.
Mimo wszystko i ja przywykłam dp wszystkiego. A teraz chciałabym pokazać Wam pozytywy mieszkania na bazie:
Jako rodzina wojsko zapewnia nam przeprowadzkę z jednej bazy do drugiej, dom zależny od stopnia, ilosci dzieci + dodatkowa sypialnia dla gości. U nas na trzy osoby byly to trzy sypialnie, dwie lazienki, dodatkowa toaleta, kuchnia, salon + dodatkowe pomieszczenia gospodarcze. Ekhem.. moglibyśmy ganiać sie na tych PONAD 160m2. Obok domu basen, do dyspozycji park linowy, kort tenisowy, siłownia, boiska piłkarskie i mnóstwo innych udogodnień, których nie sprawdzałam! Opłacają rachunki, koszą trawnik, nawet żarówki wymieniają. Bo przecież jestem taka zmęczona zajmowaniem się sobą, by umilić sobie czas, gdy mąż jest w pracy, ze nic nie może być na mojej głowie... 😶
Opieka medyczna jaką zapewniają jest też czymś niewyobrażalnym. Ale ułamek tego zawarłam w poście o porodzie w USA.
Dbają o komfort. Gdzie chce mąż mi towarzyszy.  Leki oczywiście są za darmo.
Fakt jest, że niczym nie zastąpią nieobecności męża, gdy wyjedzie na misję, lub jest tygodniami na poligonie, ale na pewno dbają o rodzine. O to by choć trochę umilić ten czas, by nie dokładać zmartwień i przetrwać ten okres.


Mam nadzieje, że i my zbliżamy sie ku końcowi. Że będę mogla obudzić się, zasypiać z Nim i już nigdy nie martwić się czy wojsko znów Go nie wezwie, lub nie będę musiala odliczać dni do kolejnej rozłąki. I jakakolwiek te przeżycia będą ze mną do końca, będę wracala do nich z sentymentem, bo to nasza wspólna "przygoda", to marzy nam się już własny, spokojny kąt. Jeszcze nie wiemy jak się odnajdziemy w nim, bo troche odzwyczailismy sie od spokoju, ale w jakiejkolwiek podróży będziemy, wiem że będziemy szczęśliwi. Czy w Polsce, czy w Stanach, czy podróżując, będziemy to robić z uśmiecham na twarzy.  Bo będziemy razem.

Jakiekolwiek pytania kierujcie na Ig:
instagram.com/xhappymum 💙

Dobrej nocy!

Komentarze